KENTIANA to barbie Brooklyn Big City Big Dreams GXT04 z nowym facemoldem, przypominającym pogodny i przez to bardzo lubiany przeze mnie Carnaval. Ujęła mnie nie tylko serdecznym uśmiechem, wielkimi oczyskami ale i milionem czarnych warkoczyków! Z sukienki, w którą była ubrana odcięłam tylko górę (srebrny top ze wzorem w szachownicę) i dobrałam do tego srebrzyste spodnie z dżetami i ozdobnymi przeszyciami oraz srebrne trapery z brokatem. KENTIANA otrzymała imię... hoi czyli rośliny zwisającej/pnącej, jednego z moich ulubionych gatunków. Nawet ciałko mtm już na nią bezgłowe czekało, kupione "na wyrost" z rozpędu. KENTIANA podobna jest do innej mojej lalki, o imieniu KESHIA (barbie fashionistas 144), której sesję prezentowałam TU. Obie warkoczykowe oraz wyszczerzone :)
Na spacer poszłyśmy jak zwykle wałem nadwiślanym, ale dołem, nie grzbietem. Do wału najpierw przechodzi się przez mini lasek, gdzie panna trochę popozowała:
Potem doszłyśmy do miejsca, w którym stoi wóz i altana. Nie robiłam jeszcze sesji zdjęciowej na ich tle, więc dziś skorzystałam z okazji, że się chmurzyło a spacerowiczów i uprawiających sport było niewielu. Nawet zaczęło padać ale ja przecież miałam dach nad głową! A KENTIANIE wręczyłam bukiecik żółtych kwiatków aby dodać fotkom trochę koloru :)
A tutaj było ogrodzenie z desek co dało ciekawy kadr z polem żyta w tle - znakomite miejsce by stabilnie ustawić lalkę, która trzymała pion ... kokiem na czubku głowy ;p Tak, tak. Nie że pomyłka. W Warszawie dość blisko mego bloku rośnie sobie żyto. Jest też zagroda z dwoma... wielbłądami. A co. Ktoś powie, phi, Białołęka, jaka to znów Warszawa?! Szczerze-najlepsza część stolicy pod całym mnóstwem względów. A zawsze byłam miłośniczką Mokotowa. I nadal jestem. Ale jakbym miała wybierać, gdzie kupić mieszkanie, to wolałabym jednak Białołękę :) Takie w sumie zadupie a jak świetnie skomunikowane z centrum! I kontakt z naturą bliski. Ale dosyć tych dygresji.
Na koniec o mało co nie wlazłam wprost na lochę z warchlakami... Ale dziki były też "chlebem powszednim" na Czerniakowie, biegały po ulicach, nie tylko przy Jeziorku Czerniakowskim.
No to pora na ZAKĄTEK a w nim instrument, który stał się ostatnio moim odkryciem, zakochałam się w jego brzmieniu.
Dzisiaj prezentuje się przystojniak o imieniu SEAN - ken Divergent o numerze BCP70. Męska twarz na moldzie tango okolona anielskimi loczkami z prawdziwych rootowanych włosów (jak ja nie trawię plastikowych "hełmów" u barbiowych facetów!) i z ciemnymi oczami. Któż by zgadł, że to ta sama buzia co u kena bmr zwanego przeze mnie "tennisball head"? A jednak. I śmiem twierdzić, że to najbardziej ponętny typ twarzy w męskim wydaniu od Mattela. Aż szkoda, że tak ich mało dotychczas, ale pociesza fakt, że pokazało się więcej wersji właśnie ostatnio.
SEAN to ken artykułowany, na takim samym ciałku jak Owen z Jurassic Park (mój DARREN). Ma naturalną karnację i wyrazisty malunek, lecz co istotne nieprzesadzony. Bardzo udany projekt również pod względem stroju. Rzadko akceptuję lalkę "jak ją ojciec Mattel stworzył i odział" a tutaj nie miałam najmniejszych oporów. Pełen zachwyt i kropka. Nawet jak na przeciwniczkę tatuaży, te jego akurat mnie nie drażnią. Cud albo coś się ze mną stało?
SEAN pozuje wśród moich młodych sadzonek filodendronów: Tortum, Narrow Escape, Warsewiczii Aurea Flavum, Burle Marx Variegata oraz przy Senecio Purple Flash (Otthona Capensis "Ruby Necklace").
A że z niego niezły "ciastek" popatrzmy sobie na jego odsłonięty tors ;p
No i pokażże się jeszcze chłopie z bliska.
O plecach nie pomyślałam, żeby napstrykać fotek, ale jak już wspomniałam nie należę do entuzjastów tatuaży i czuję się z tym całkiem dobrze, acz w mniejszości. Najgorzej reaguję na wielkie wielokolorowe malunki rozciągające się na całych połaciach skóry. Tudzież dziargi mroczne. Najmniej kłują mnie po oczach napisy. Ogólnie jednak rzecz biorąc to jest dla mnie niezrozumiały obszar z którym się nie utożsamiam a wszechobecny wielopokoleniowy już entuzjazm postrzegam jako dziw niepojęty.
Dodam jeszcze, że tego pana o mały włos a u mnie by nie było! Miałam nieprzyjemność doświadczyć zaginięcia paczki na poczcie. Naczekałam się niebotycznie długo ale na szczęście drugi egzemplarz dotarł a względem pierwszego została uwzględniona reklamacja Sprzedającego.
Podrzucę jeszcze zdjęcie giftsetu "Tango" z kobitką i chłopem o moldzie tango właśnie. Mam szczęście posiadać tą panią w swoich zbiorach i nieszczęście nie posiadać owego pana. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie....
zdjęcie z internetu
Do ZAKĄTKA zapraszam na "Mówiąc Inaczej". Oglądam rzadko, ale tematyka poprawności językowej jest mi szczególnie bliska. Kłuje mnie ostatnio wyjątkowo rozpanoszone błędne użycie określenia "półtorej" łączone z męskimi rzeczownikami, np: "półtorej roku", "półtorej tygodnia", "półtorej miesiąca". Brrrr! Półtorej to może być minuty czy sekundy, półtorej lekcji natomiast: miesiąca, tygodnia czy roku wyłącznie "półtora".
Wpisu o paolkach nie było u mnie caaaaałe wieki. Nie oznacza to jednak, że paolki przestały mnie interesować. Wręcz odwrotnie. Nastała nowa era paolkowa. Era ruchomości, zginalności i pozowalności tych uroczych dziewczątek. A to za sprawą wyczekiwanych z niecierpliwością artykułowanych ciałek.
Paolka to lalka na ciałku winylowym. Sztywnym, jak dotąd. Kto chciał i miał zacięcie przesadzał słodki łepuś paolkowy na ciałko lalki Jolina Zapf Creations. Te lalki mają bardzo duży zakres ruchów, jednak jak dla mnie na tym kończą się ich zalety. Po pierwsze ciałko to jest plastikowe, po drugie wydaje się, że od starszej "dziewczynki", bo jest wyższe i smuklejsze (a ja lubię maluchy pulchne), po trzecie przypomina mi ... pajacyka, po czwarte odcień jest nieco zbyt jasny, po piąte najczęściej dłonie i stopy odróżniają się barwą od reszty, po szóste zakup jolinki dla każdego paolkowego łebka mijałby się z ekonomią i zdrowym rozsądkiem przy większej liczbie lalek...
Czekałam więc z niecierpliwością na pojawienie się na naszym rodzimym rynku nowego wypustu paolek z artykułowanymi ciałkami z katalogu na 2021r. Lalek takich jest kilka do wyboru. Zamówiłam "owieczkę", czyli laluszę o białych kręconych włoskach. Zamówiłam nietanio, w przedsprzedaży, w marcu, ze wskazaną datą dostępności na środek kwietnia. Nie doczekałam się jej jednak ani w kwietniu, ani w maju, dopiero w czerwcu.
Oto zdjęcie wspólne lalek, które dzisiaj porównam i omówię.
Na sztywnym paolkowym ciałku SIMA, następnie obok Jolina Śnieżka, na nowym artykułowanym ciałku paola reina 2021 KINIA a na ciałku lalki Berjuan Eva występuje IGA.
Zacznijmy od początku: jolina kontra sztywna paola, czyli pieśń przeszłości jeśli chodzi o wybór.
I naguski:
Wielorakość póz możliwych do odtworzenia przez jolinkę jest nieporównywalna. Ale, jak powiedziałam - mnie nieco ta "pajacykowatość" razi.
Następnie tegoroczne nowinki. IGA na berjuan a KINIA na artykułowanym paolkowym.
I nagusio:
Różnice i wnioski są następujące:
ciałko artykułowane paola reina 2021
-spodziewałam się większego zakresu ruchów (noga nie zgina się pod kątem prostym, stopy i dłonie nie są ruchome, lalka nie uklęknie, nie dotknie ręką twarzy)
-stawy są przyjemnie sztywne i trzymają pozy
-winyl jest najwyższej jakości, mocno pachnie
-odnoszę wrażenie, że artykułowane ciałko jest smuklejsze od nieartykułowanego
-lalka artykułowana jest naprawdę droga
ciałko berjuan
-ma nieco bardziej różowy odcień i odrobinę różni się od koloru buzi paolki - nie widzę w tym jednak większego problemu
-rodzaj winylu jest też ciut odmienny, mniej przyjemny w dotyku, moim zdaniem słabszej jakości niż u paoli
-wszystkie stawy zginane, łącznie z dłońmi i stopami
- ruchomość ta daje ogromne możliwości i pod tym względem jest to najlepszy wybór na rynku
-kupno tego ciałka (czyli hiszpańskiej lalki EVA 4820) wychodzi taniej niż artykułowanej paoli
-minusem jest to, że stawy niekoniecznie trzymają pozy, chodzą nieco za luźno, kończyny się wykręcają
-niedoskonałością jest też miejsce łączenia się winylu z kulką zamocowaną w kolanie i w łokciu - bywa, że winyl nie układa się najładniej, szczególnie na łydce
-przy pozowaniu trzeba bacznie zwracać uwagę na wszystkie części ciała, by nie układały się w nienaturalny sposób
-na mój prywatny gust choć proporcje są bardzo dobre, ciałko powinno być nieznacznie pulchniejsze
WNIOSKI
Uważam, że każdy sam powinien zdecydować, co dla niego jest najlepsze. Ja postawiłam na radykalne cięcia. Ponieważ mam duuuuuużo paolek a one zajmują naprawdę sporo miejsca, zdecydowałam się trzymać większość tylko w postaci samych główek. W razie konieczności z dziecięcą łatwością i bez ryzyka uszkodzenia nasadzę łebki na ruchome ciałka by wykonać sesję. To nie są barbie, gdzie nietrudno ułamać haczyk czy ukruszyć szyję. Gumowy kołnierz u paolek jest wygodny i bezpieczny przy manewrowaniu. Nie potrzebuję też wielu artykułowanych ciałek, bo czy zrobię sesję z większą ilością lalek naraz niż powiedzmy pięć? Nie! Dla mnie zwycięzcą testu jest mimo wszystko ciałko berjuan.
No , dobrnęliśmy do końca. Przegadany post dzisiaj ;p Ale przyznam, że uwielbiam Wasze zestawienia i porównania i pewnie nie jestem jedyna :) Może pomogę komuś tym wpisem?
W ZAKĄTKU na dziś klasyk z lat mojej młodości, utwór, który zachwycał mnie dawno a obecnie aktualny jest dla mnie ze względu na przekaz i odkryłam go na nowo. Niezwykłe słowa, głęboka mądrość, aż się zdziwiłam gdy uświadomiłam sobie jak idealnie pasuje do mojej sytuacji teraz. Otóż stoję "u stóp szklanych gór" i na samą myśl co mnie czeka aż mi się ciemno robi przed oczami ze strachu...