Szukaj na tym blogu

czwartek, 25 marca 2021

OH, MEN ... ;P

 Cześć !

 Pora na panów. Przystojniaków, jak mi się widzi. No chyba, że się mylę ;p Pokażą się dzisiaj: SIMON, którego oglądać można było w walentynkowym wpisie TU, BARTEK, którego widzieliście w poście zbiorowym TUTAJ oraz nie przedstawiany jeszcze HARIS - ken  Steve Trevor z setu Wonder Woman z 1984 roku. Wszyscy trzej są już artykułowani, BARTEK i SIMON otrzymali męskie ciałka mtm a HARIS pozostał na swoim, zginanym (takim jak u DARRENA, czyli kena Owena z Jurassic Park).

Zapraszam na spam zdjęciowy :)


 


Czy jeszcze ktoś pamięta, że u mnie chłopów lalkowych miało kompletnie nie być? Mniejsza z tym. ;p Selekcjonuję ich tak, by każdy był inny. Mają mieć tylko trzy cechy wspólne: męski wygląd, włosy a nie plastykową namiastkę owłosienia i ruchome ciało. 

No to teraz zaprezentuje się nam każdy pan osobno. BART leci jako pierwszy. Chyba najlepiej mi się z nim współpracuje :)






HARIS w swoim fabrycznym ubranku, w którym tylko podmieniłam buty na czarne i odebrałam mu sakiewkę-nerkę.
 








I na koniec SIMON :) Już nie taki goły jak w sesji z GIOVANĄ (która zresztą odjechała w siną dal, zostawiając nieboraka, do którego tak się czuliła, niewierna kobieta...). Znacie ten cytat: "bo to zła kobieta była" ? ;D


 




 I na koniec jeszcze parę zestawień:




 To teraz zapraszam do ZAKĄTKA.

Na "Better Now" Post Malone:


 Pozdrawiam,

 Selinka :)

środa, 24 marca 2021

SHERI

Hej!

Bohaterką dzisiejszego posta jest  barbie Fairy Godmother - Matka Chrzestna, w której postać wcieliła się Helena Bohnam-Carter  w adaptacji filmu "Cinderella"  z 2015 roku. Moja lalka dostała na imię SHERI. Ma bardzo ciekawą, dość ostrą urodę a kontrast między ciemną barwą oczu a jasnymi włosami to coś, co wyjątkowo lubię.

Do sesji zdjęła swą oryginalną, przepiękną, bogatą, mieniącą się suknię oraz skrzydła wróżki a założyła skromną prostą sukienkę z golfem w koralowym kolorze oraz ciemniejsze malinowe botki. Oczywiście musiała mieć zmienione ciałko, bo oryginalne, nie dość że sztywne, nie dosyć, że zastygłe w pozie z wygiętymi rękoma, to jeszcze z dziurami na plecach na skrzydła i na ... kryzę od sukni. Dostała ciałko pożyczone od którejś innej panny, w miarę artykułowane ale nie mtm. Fryzury nie zmieniałam, zmyłam tylko tony lakieru z włosów, jakimi nazbyt szczodrze ją obdarzono. Pozuje na tle pociągniętej na różowo drewnianej toaletki z krzesłem, którą planuję przemalować na biało. Podoba mi się jej prosty fason bez ozdób i rzecz jasna to, że nie jest plastikowa ani kiczowato-dzieciowa (if you know what I mean ;p )! I tylko szkoda, że lusterka nie są prawdziwe.

 Zapraszam. Oto SHERI :)



 














A w ZAKĄTKU kontynuacja cyklu pt: piosenka i jej najlepsze covery :)

 I dzisiaj będzie to "No Time to Die" Billie Eilish. Bardzo mi się podoba, po prostu. Najpierw wielce przyjemny oryginał.


Potem covery w metalu-ostrzegam, są soczyste, ale uważam, że to bardzo tej piosence pasuje, zwłaszcza tej jak się wyrażę  "warstwie emocjonalnej", którą właśnie uwypuklają ciężkie brzmienia i chrapliwe wokale.


Po Violet Orlandi wersja ekstremalnie ostra, która i mnie wydawała się z początku "przedobrzona" ale po drugim i kolejnym wysłuchaniu zmieniłam zdanie i obecnie nie wiem, czy nie jest to moje ulubione wykonanie:) "Our Last Night"- i jest to totalne darcie mordy. Uzasadnione.


A kto nie lubi heavy metalu być może doceni wersję akustyczną, piękna klasyka, wersja wzruszająca, na orkiestrę :) Ja lubię skrajności, jak widać i słychać ;D


Ale dzięki temu jak odmiennie może brzmieć ten sam utwór, jak inaczej można go odebrać ! 

 Pozdrawiam,

 Selinka :)