Ahoj!
Dawno nie było tutaj sesji plenerowej, ostatnia to jeszcze śnieżna biel i mróz. Zabrałam więc dwóch panów nad Wisłę. Na sesję załapali się: MARTIN i FINLEY. Obaj przyoblekli zestawy ciuszków od Kevinów z kolekcji zimowej, które polecała Olla123 TU. Rzeczywiście ubranka są bardzo ładne, dobrze uszyte i przede wszystkim - tak jak Ola ujęła - niezwykle "ludzkie". A że gorącej wiosny nie ma, płaszcz i kurtka z kapturem nie raziły o tej porze roku. Tak prawdę mówiąc, to chyba jeden z chłopaków dostał cieplejszy sweter, nie będący elementem setu i zdaje się że to FINLEY. Ale, mniejsza o większość.
Zdjęć natrzaskałam krocie, męcząc się przy tym wyjątkowo okrutnie, ale nie będę marudzić i wymieniać wszystkich przeciwności losu; grunt, że je pokonałam, lepiej lub gorzej. I oprócz prześwietlonych niektórych fotek, chyba innych poważnych niedociągnięć aż tak nie widać.
Ten zwalony pień leżał tuż nad wodą, która wyszła niemal biała pod słońce.
Odrobina wspinaczki :) Trzeba było również taszczyć wszystkie własne kilogramy ;p
No i widzicie. Jak już się pofatygowałam wraz z moimi czterema literami, tak nafociłam do imentu. Ale wolę tak niż strzelić fotek tyle co kot napłakał. Kotom płakać nie wolno, koty mają się śmiać :D
No to w ZAKĄTKU jakieś męskie granie by się przydało, prawda?
To wrzucam zespół "Our Last Night", moje wielkie ostatnie odkrycie, które zaowocowało ogromną aprobatą dla tego co i jak robią. A robią świetne covery i tworzą własną muzę. W podobie Linkin Park, więc nie mogłam nie stać się ich fanką :) Dość ostry metal -ostrzegam :) Ale jaki melodyjny i miły dla ucha. Przynajmniej selinkowego. (Cóż BTS i takie tam to zdecydowanie nie moje klimaty....) Wokaliści to bracia, jeden z nich drze japę czyli robi scream lub growl ale też śpiewa łagodnym głosem, drugi tylko melodyjnie bez wystawiania uszu słuchających na ciężką próbę ;p
Ten ich oryginalny kawałek mnie oczarował jako pierwszy:
"Same Old War":
"Fate"
"Tongue Tied"
Pozdrawiam,
Selinka :)